W Bielsku Białej Fundacja Ochrony Głuszca nagrodziła myśliwych, którzy odstrzeliwują najwięcej drapieżników w ostojach kuraków leśnych. Akcja przynosi znakomite efekty: w lasach Beskidu Śląskiego i Żywieckiego coraz częściej widuje się głuszce, a coraz rzadziej lisy. Nasi koledzy udowadniają, że prawdziwym łowcom zależy również na tej zwierzynie, na którą nigdy nie będą polować.
W Bielsku Białej Fundacja Ochrony Głuszca nagrodziła myśliwych, którzy odstrzeliwują najwięcej drapieżników w ostojach kuraków leśnych. Akcja przynosi znakomite efekty: w lasach Beskidu Śląskiego i Żywieckiego coraz częściej widuje się głuszce, a coraz rzadziej lisy. Nasi koledzy udowadniają, że prawdziwym łowcom zależy również na tej zwierzynie, na którą nigdy nie będą polować.
Konkurs doczekał się drugiej edycji. Tym razem Michał Jordan, łowczy okręgowy z Bielska-Białej, do rywalizacji zaprosił myśliwych z dwudziestu kół. Na terenie ich obwodów znajdują się ostoje głuszców. Myśliwi, którzy w swoich kołach strzelą najwięcej drapieżników, zostają nagrodzeni przez Fundację Ochrony Głuszca i współpracujące z nią firmy. W tym roku była to Kolba.pl – fundator atrakcyjnych nagród. Każdy z myśliwych otrzymał zestaw o wartości ponad 800 złotych.
– W skład zestawu wchodzą szwedzki nóż Eka Swing Blade, latarka TK 11 z ładowarką i akumulatorem oraz zestaw środków do konserwacji broni Tetra Gun – mówi Łukasz Matuszczak, prezes firmy, a prywatnie stażysta w kole „Jeleń” z Będzina. – Z radością wspieramy Fundację Ochrony Głuszca, której działalność służy rodzimej przyrodzie. Mam nadzieję, że ufundowany sprzęt dodatkowo zmobilizuje myśliwych. Zapewniam, że Kolba.pl będzie w przyszłości wspierać tę akcję.
Szlachetna rywalizacja
Podczas spotkania w siedzibie ZO PZŁ w Bielsku-Białej mówiono, że w kołach wywiązała się szlachetna rywalizacja między myśliwymi. Do ostatniej chwili nie wiadomo, kto strzeli najwięcej drapieżników.
– Nie powiodło mi się w zeszłym sezonie, przegrałem z kolegą, który upolował o jedną sztukę więcej – przyznał w rozmowie z „Łowcem Polskim” Paweł Jurosz, łowczy koła „Głuszec” z Wisły. – Tym razem święty Hubert sprzyjał – strzeliłem dziewięć lisów i sześć tumaków.
Łukasz Szturc z koła „Jarząbek” z Wisły ponownie okazał się najlepszy w kole, z pięcioma lisami, dwoma tumakami i dwoma borsukami na rozkładzie.
– Na nęciskach pojawia się coraz mniej drapieżników – podkreśla. – Gdy rozpoczynałem swoją łowiecką przygodę, w ciągu sezonu strzelałem 13–14 lisów. Teraz taki wynik uważam za nierealny. Coraz częściej widuję za to głuszce – w mijającym sezonie zdarzyło mi się to trzykrotnie w rejonie Raztocznego.
Wśród nagrodzonych myśliwych był także leśnik Wojciech Motyka z koła „Beskid Żywiec-Lipowa”. Strzelił dziesięć lisów i pięć tumaków, ale zastrzega, że sezon się jeszcze nie skończył.
– Poluję na wab i na nęciskach – wyjaśnia kolega Wojciech. – Z racji obowiązków służbowych często bywam w łowisku. Gdy znajdę padłą sztukę, wracam tam z bronią i czekam, aż pojawią się drapieżniki.
Tym sposobem przy łani zarżniętej przez wilki myśliwy w 40 minut strzelił dzika i trzy lisy. Leśnicy ratują też głuszce, które nie poradziłyby sobie w trudnych warunkach zimowych.
– W zeszłym roku w okolicach Lipowej kolega, który przemierzał teren na skuterze śnieżnym, znalazł przy szlaku turystycznym zamarzniętego głuszca – mówi Wojciech Motyka. – Zabrał go do domu, wtedy okazało się, że kogut wykazuje jeszcze oznaki życia. Po tygodniu rekonwalescencji i podkarmiania żurawiną głuszec wrócił do formy i odzyskał wolność.
Zdaniem leśniczego, obydwie populacje głuszca – w Beskidzie Śląskim, w masywie Baraniej Góry, i w Beskidzie Żywieckim, w masywie Romanki – wykazują tendencję wzrostową. Są powody do ostrożnego optymizmu.
Rozdziobią, rozdrapią
Michał Jordan podkreślał zasługi Zenona Rzońcy z Nadleśnictwa Wisła dla odbudowy populacji głuszca. To z jego inicjatywy ruszył program introdukcji wspaniałych kuraków leśnych, zwanych trubadurami wiosny.
– W okresie międzywojennym polską populację głuszca szacowano na trzy tysiące osobników – mówił podczas spotkania kolega Zenon. – W tym czasie do Wisły i Istebnej na wiosenne toki przyjeżdżał prezydent Ignacy Mościcki. Jeszcze w latach 60. XX wieku w polskich łowiskach żyły dwa tysiące głuszców. Z czasem ich liczba zaczęła gwałtownie spadać. Powodem była niestety intensyfikacja gospodarki leśnej, wycinanie starych drzewostanów i zalesianie każdego skrawka wolnej przestrzeni. Kolejna istotna przyczyna to izolacja terytorialna ostoi, spowodowana przerwaniem ciągłości lasów na skutek wzrostu gęstości zabudowy mieszkalnej i turystyki w obrębie szlaków migracyjnych. Choć w 1995 r. głuszca objęto ochroną, niekorzystny trend nie został zatrzymany. W tej sytuacji w 2002 r. w Nadleśnictwie Wisła rozpoczęliśmy hodowlę i uwalnianie tych wspaniałych kuraków leśnych.
W 2004 r. wypuszczono pierwsze głuszce. Leśnicy spodziewali się, że najbliższej wiosny zobaczą samice wodzące młode. Minęło jednak kilka wiosen, a efektów działalności nie było widać.
– W 2008 r. przeprowadziliśmy eksperyment: wyłożyliśmy sto makiet gniazd z jajami kurzymi, a na pobliskich drzewach zainstalowaliśmy fotopułapki – wspomina nadleśniczy Rzońca. – Po czterech tygodniach zostało tylko pięć gniazd! Pozostałe odwiedziły lisy, borsuki, tumaki i kruki. Okazało się, że bez myśliwych jesteśmy skazani na porażkę. Za sprawą zwiększonego odstrzału drapieżników w następnym roku ocalało 16 gniazd. Z pomocą przyszła Fundacja Ochrony Głuszca. Akcja prowadzona przez FOG i ZO PZŁ w Bielsku-Białej spowodowała, że liczba drapieżników wyraźnie się zmniejszyła. Eksperyment z 2011 r. wykazał, że obecnie przetrwać może nawet 35 gniazd. Jesteśmy na dobrej drodze, ale wciąż wiele pozostaje do zrobienia.
Przykład ze Szkocji
Dziś na terenie Polski żyje 400–500 głuszców. Najwięcej, bo około 200–360, zasiedla Karpaty. W Borach Dolnośląskich bytuje 20 głuszców, w Lasach Janowskich 100–150, a w Puszczy Augustowskiej 50–70. Czy może być lepiej?
– Bierzmy przykład ze Szkocji – przekonuje Zenon Rzońca. – Tam głuszce wyginęły na przełomie wieków XVIII i XIX. Dzięki introdukcji populacja szacowana jest dziś na dwa tysiące sztuk. Ponieważ liczba drapieżników została mocno ograniczona, do tokującego koguta przychodzi nawet 15 kur. W Polsce, nawet w dawnych czasach, przy grającym głuszcu trzymały się dwie lub trzy głuszki.
Rzońca zwraca uwagę, że masowy rozpad drzewostanów w Beskidach, który jest wielkim problemem dla leśników, miał bardzo pozytywny wpływ na populację kuraków leśnych.
– Pojawiły się wykroty, gdzie głuszki mogą zakładać gniazda – tłumaczy. – Utrudniony został też dostęp do siedlisk. Wreszcie potworzyły się wolne przestrzenie, na których rośnie borówka – głuszcowy przysmak.
A jaki efekt przyniesie zalesianie halizn?
– Spotykamy się z leśnikami, by uświadomić im, jak wygląda optymalny dla głuszca biotop – mówi Rzońca. – W lasach mieszanych, jakie się teraz sadzi, kuraki będą miały znakomite warunki. Wiosną głuszki odżywiają się pączkami bukowymi – to dzięki nim skorupki jaj mają odpowiednią twardość. Ważne jest, aby w odbudowującym się drzewostanie zwiększyć udział jodły, która także dostarcza głuszcom pokarmu. Warunkiem sukcesu jest również pozostawianie polanek, gdzie rozrosną się borówczyska. Nasze sugestie są coraz częściej brane pod uwagę.
Bartosz Marzec / fot. Tomasz Żyrek